POWROTY DO SZKOŁY. KULTURA BŁĘDU

POWROTY DO SZKOŁY. KULTURA BŁĘDU



OWROTY DO SZKOŁY. KULTURA BŁĘDU

Szczęśliwie znam i dzieci, które na powrót do szkoły się cieszą. Szczęśliwie dla nich, nie przeżywają napięcia, niepokoju, bo to te dzieci, które z daną szkołą, z daną klasą i z uczeniem się mają raczej pozytywne doświadczenia.


Kiedy dziecko przychodzi na świat, jest mistrzem eksplorowania świata. Jego tempo uczenia się kompetencji oraz nabywania wiedzy jest wyższe 4-5 razy niż tempo pozyskiwania danych przez człowieka dorosłego. Kojarzy naukę z zabawą, doświadczeniem. Dorośli najczęściej zakładając, że dziecko się uczy i jest to naturalne, wykazują ciepło, cierpliwość a nade wszystko RADOŚĆ, kiedy dziecko osiąga w czymś sprawność, coś mu się udaje. I pomimo wielu niepowodzeń wcześniej jest zachęcane do rozwoju z absolutnym zrozumieniem. Bo naturalne uczenie się to HISTORIA WIELU NIEPOWODZEŃ ZAKOŃCZONYCH SUKCESEM. Jako rodzice wiemy, że każde dziecko może w nieco innym momencie przejść trening czystości, w innym wieku wiązać sznurowadła. Już Maria Montessori mocno zaznaczała jak ważne jest łapanie momentów i danie dziecku przestrzeni na tzw. jego czas, bo kiedy dziecko wzrasta w środowisku, przekonanym, że ono się na pewno wszystkiego nauczy, czego potrzebuje, to to właśnie przekonanie ma moc rozwojową. Wiemy, że dziecko się nauczy, gdyż jest to „normalne dla każdego człowieka”. Czy nie naturalne jest, że mówimy, kiedy dziecko 3-4 letnie rozleje coś, rozsypie, potłucze – „To przecież dziecko, uczy się”.

Co się zatem dzieje z nami, z dorosłymi, że kiedy dziecko idzie do pierwszej klasy znika ta cała cierpliwość, znika przekonanie, że w swoim tempie i może innymi sposobami dziecko w tym, czy tamtym rozwinie swój potencjał?

Przecież dzieci, o ile nie nasłuchały się od rodzeństwa negatywów i nie zostały zainfekowane lękiem chętnie, dumnie, z ciekawością chcą do tej szkoły pójść, nadal kojarząc uczenie się z doświadczaniem. A pójście do szkoły to na poziomie rozwoju neurobiologicznego moment krytyczny, związany z zahamowaniem wcześniejszego tempa kształtowania się systemu nerwowego, zwalniamy (zaciekawionych zachęcamy do poczytania o tzw. apoptozie).


Ponieważ coraz więcej notujemy uzależnień od korzystania z telefonów, tabletów, komputera, pojawia się też coraz więcej badań na ten temat. Mamy badania z obszaru behawioralno-poznawczego, mamy badania związane z tym, jak zmienia się chemia mózgu, jak można się uzależnić w związku z wydzielaniem się intensywnie hormonu nagrody, nastroju i wiele innych. W tym kontekście bardzo do zrozumienia jest fakt, że dziecko może szybko uzależnić się od gier komputerowych, gdyż tam czeka je prędzej czy później …NAGRODA. Jest gotowe ponosić niepowodzenia, bo często każde jedno zbliża go do sukcesu, jest gotowe próbować wiele godzin, by pokonać poziom, zdobyć dodatkowe umiejętności, atrybuty itd. Prędzej czy później. Pokonuje frustracje, bo wie, że ma przestrzeń na wiele prób, tak długo, aż mu się uda!

A my proponujemy naukę do sprawdzianu… dziecko dostaje 1-3 szanse. Koniec.

Może się to nie zakończyć oczekiwanym przez wszystkich efektem w oczekiwanym czasie.

Szkoła w obecnym kształcie wciąż osadza większość dzieci w kulturze błędu.

Znam wielu nauczycieli, którzy mówią, że czują dyskomfort używania czerwonego długopisu jako narzędzia do wytykania błędów. Możemy zwrócić uwagę, że w istocie, dzieci czasem mają okazję otrzymać i pisemne docenienie wkładu pracy lub jej jakości, ale tego wskazywania błędów jest całe mnóstwo.

Wskazywanie błędów na czerwono można uznać za skupianie się na tym, co zrobiono źle, pozostawiając bez komentarza całą resztę. Możemy też pomyśleć, co dzieje się z nami na poziomie emocji, przekonań o sobie, kiedy ktoś wytyka mi błędy, przy tym nieświadomie ośmiesza albo porównuje z innymi, którzy takich błędów nie zrobili i osiągnęli wyższą ocenę.

Czy to człowiekowi pomaga, mobilizuje do pochylenia się nad tym, co robi źle, czy raczej wywołuje uczucie strachu, zniechęca do nauki, do kontaktu, do współpracy? Odpowiedź jest prosta.


Co się stało z naturalnym uczeniem się?

Przecież i my dorośli doświadczamy tego, że kiedy spotykam się z życzliwością i popełnionego błędu nie okupuję strachem, jestem w stanie spokojnie przyjąć informację o tym, co mogłam zrobić lepiej, w jaki sposób w przyszłości błędu nie powielać i czego dzięki temu mogę się nauczyć. Czy w szkole działa inny niż ten uniwersalny mechanizm? Uczeń ma takie same potrzeby rozwoju z tą różnicą, że jest mniej doświadczony, ma często mniejszą odporność na stres, a do tego jest w takim okresie życia, kiedy potrzebuje wsparcia i „skrzydeł”, by móc budować siebie i swoje pasje.


Warto przytoczyć fragmenty książki Anny Szulc, „Nowa szkoła”, która o „kulturze błędu” i którą polecamy.


Elementem kultury błędu wg autorki jest:

„Przyłapywanie” ucznia na tym, co umie (w przeciwieństwie do tego, czego nie umie), czyli dodawanie „skrzydeł” dzięki pełnej i obiektywnej informacji zwrotnej. Dotyczy to każdego ucznia, ale bardzo ważne jest szczególnie dla tych, którym nauka przedmiotu nie przychodzi łatwo. Nauczyciel w ten sposób może Notatki uczniów w kolorowych „chmurkach” wspomóc nie tylko ucznia, ale i jego mózg, który w tych sprzyjających warunkach będzie doświadczał pozytywnego stresu (eustresu), który pobudza i mobilizuje do działania.

Zauważanie i docenianie każdego sukcesu oraz wysiłku włożonego w proces. Każdy człowiek, kiedy spotyka się z życzliwością, reaguje pozytywnymi emocjami bez poczucia, że coś mu grozi. Towarzyszenie uczniowi w procesie jego rozwoju jest drogą do nawiązania dobrych relacji, ale też kształcenia u uczniów poczucia wartości i sprawstwa. Jest to też możliwość docenienia starań ucznia i dostosowania się do jego potrzeb i możliwości. Pracując w ten sposób, uczniowie stopniowo zaczynają traktować oceny jako mniej ważne. Nie odnoszą swoich wyników do postępów innych uczniów, uczą się opierać na swoich mocnych stronach. Błędy stają się zjawiskiem normalnym, służącym procesowi uczenia się.

Nie jest zauważeniem i docenieniem każdego sukcesu i wysiłku ucznia „wsparcie” dorosłych w postaci ogólnikowego stwierdzenia, że np. jest „mądry”, „najlepszy” itp. Chwalenie dziecka bez odniesienia do konkretnej czynności czy aktywności nie toruje mu drogi rozwoju, a raczej ją zakłóca, ponieważ nie daje informacji zwrotnej koniecznej do rozeznania sytuacji, problemu. Może być „znieczuleniem” dla napotkanych trudności, ale też powodem frustracji, kiedy się okaże, że efekt starań nie jest taki, jakiego dziecko się spodziewało.


Kultura błędu jest nie tylko powodem satysfakcjonującej pracy zarówno ucznia, jak i nauczyciela, ale też przyczyną dobrych, budujących relacji i wzajemnej życzliwości. Kiedy ja popełniam błąd, wiem, że moi uczniowie odniosą się do niego przychylnie.


Jak to wygląda w praktyce?

Kiedy na początku pobytu uczniów w szkole proponuję nowe podejście do oceny, oni nie dowierzają, słuchają, po czym najczęściej pytają, gdzie jest „haczyk”, czego mają się spodziewać, o czym nie powiedziałam. Oczywiście haczyka nie ma, a po około dwumiesięcznej próbie na ogół wszystko jest już jasne. Przede wszystkim to, że uczniom „nic nie grozi”. Czas próby pozwala doświadczać tego, co staje się normą w uczeniu się przedmiotu, a uczniowie zaczynają funkcjonować w proponowanym systemie pracy, w którym uczą się w swoim tempie, bez poganiania, bez porównywania, w miłej atmosferze.


Czy zatem można zorganizować nawet w aktualnym systemie nieopresyjny system oparty na szacunku, potrzebie sukcesu, doceniania wysiłku? Oczywiście, że tak. Czego przykładem jest sama autorka książki.


Proponuje ona następujące w swej książce konkretne rozwiązania dla nauczycieli, jak na przykład szacowanie tego, co umiemy, jakie poziomy i jak możemy pokonać, stopniowanie trudności w pracach klasowych, metoda zielonego długopisu, metoda lapbooka. Podkreśla też, że ocena jest wynikiem współpracy nauczyciela z uczniem.


Dzieci w klasach 1-3 często w ocenach ich pracy widzą bezpośrednio ocenę ich inteligencji, potencjału tego jakie są w ogóle. Bardzo wcześnie zapisuje się w ich głowach informacja o ograniczeniach, które mogą trwale przełożyć się na cały scenariusz dziecka, zarówno w sferze podejścia do procesu uczenia się, stopnia korzystania ze swoich możliwości, wewnętrznego obrazu siebie, nastawienia do całej edukacji i emocji, napięcia, niepokoju, gdyż kolejne wyzwania mogą już tylko kojarzyć się z lękiem przed niepowodzeniem, niezrozumieniem, ostracyzmem.

Po 25 latach pracy zawodowej z tematem procesów uczenia się, tysiącach doświadczeń praktycznych w superwizji dzieci i młodzieży, pracy z rodzicami i nauczycielami, mam silne pragnienie, by na starcie nowego roku szkolnego, przypomnieć – DELIKATNIE. Może będzie udawać się w coraz większej liczbie placówek opierać się na zasobach dzieci, na radości z ich każdego sukcesu, w poszukiwaniu ich pasji, bo nie każdy musi być naukowcem, a nie na tropieniu deficytów i baaa – powiększaniu ich całą teczką diagnoz. Jest to możliwe, co my osobiście udowadniamy sami sobie w Wyspie Zmian każdego dnia. Pamiętajmy, dziecko będzie funkcjonować na poziomie takim, na jaki pozwolą mu jego przekonania o sobie, nie jego potencjał. A przekonania o sobie w zakresie możliwości poznawczych zdobywa głównie dzięki nam, dorosłym.


To, że mamy ten dar uczenia się, niech wypełni i nasze dzieci radością na nowo.


Dobrego roku szkolnego, Mili Państwo


Joanna M. Zbierska

Psycholożka

Share by: